10 mitów na temat SLS i SLES

0
3304
1/5 - (1 vote)

Hej Kochani! Niech nie zwiedzie Was tytułowe zdjęcie. Co wspólnego mają szkodliwe SLS i SLES ze zdrowiutkim pomidorem i cebulą? Więcej niż mogłoby się wydawać, ale o tym dowiecie się za chwilę. Dzisiaj przychodzę do Was z poważniejszą lekturą. Jej przygotowanie zajęło mi mnóstwo czasu. Przewertowałam kilkadziesiąt artykułów, stron internetowych, książek i czasopism, a ostatecznie nadal czuję niedosyt. Udało mi się jednak zebrać 10 mitów na temat powszechnie odrzucanych i szykanowanych detergentów: SLS oraz SLES. Wiesz, czym one tak naprawdę są? Że to dwa różne związki? I że wbrew panującej opinii wcale nie grożą Ci śmiercią a wręcz przeciwnie? 🙂

Musicie wiedzieć, że zasoby literatury naukowej, włączając w to artykuły, są przepełnione. Piszę tu świadomie, że przepełnione, bo wiele jest w tych zbiorach rzeczy na siłę, doszukiwania się, przekrzykiwania walczących ze sobą zespołów naukowców. Niejeden z tych artykułów jest błędny, zawiera mniejsze lub większe wpadki od nieprawidłowości w przygotowanych próbkach poprzez niewłaściwy przebieg eksperymentu, aż po pochopne wnioski. Ciężko jest w dzisiejszych czasach zweryfikować tak obszerną wiedzę. Często przez kontrolę przechodzą do publikacji głupoty, których nikt nigdy nie powinien zobaczyć. Dlatego moją analizę proszę potraktować z przymrużeniem oka, choć wnioski końcowe krzyczą: popularnonaukowe portale niesłusznie oskarżają SLS i SLES o całe zło. Dlaczego tak jest?

Na początek zaznaczę, że jest ważnym, żeby odróżniać SLS i SLES, ponieważ są to dwie różne substancje. W literaturze (szczególnie w Internecie) często są oznaczane tym samym skrótem SLS, co wprowadza czytelników w błąd.

Sodium Laureth Sulfate = Sodium Lauryl Ether Sulfate (SLES)

NATOMIAST

Sodium Lauryl Sulfate (SLS) = Sodium Dodecyl Sulfate (SDS)

To właśnie SLES jest tym nowocześniejszym składnikiem, który pojawia się w większości kosmetyków.

Przejdźmy do mitów, o których można przeczytać w Internecie.

1. SLS nie można wdychać.
Inhalacja SLS jest śmiertelna, to fakt. Jednak dawki, jakie należałoby przyjąć, aby umrzeć, są ogromne. Mimo że niebezpieczeństwo jest więc odrobinę realne, ilość SLS, jaką musielibyśmy wdychać do płuc, jest zbyt wysoka. Fizycznie jest to więc raczej niemożliwe, aby umrzeć, myjąc włosy szamponem, nawet codziennie. 🙂

2. SLS podrażnia oczy i prowadzi do zaćmy.
Podrażnia, ale powyżej stężenia wagowego 0,1%. W kosmetykach natomiast stężenie SLS zaczyna się od 0,008% i kończy na 50%. To dlatego szampony (50%) i niektóre tusze do rzęs (ok. 0,1%) powodują pieczenie oczu. Wszystko zależy więc od producenta, czy zapewnił nam optymalne stężenie albo umieścił detergent w otoczeniu składników, które osłabiają jego destrukcyjne działanie. Istnieje bowiem ogromna różnica między czystym roztworem detergentu 50%, które są używane w badaniach a detergentem 50% umieszczonym w szamponie z dodatkiem olejków, protein i innych ulepszaczy.

Nieprawdą jest natomiast, że SLS powoduje ślepotę lub kataraktę. Owszem, istnieją badania potwierdzające takie zjawiska, ale są to eksperymenty prowadzone w sposób kontrolowany, np. SLS podawany jest w bardzo wysokich stężeniach, niewystępujących w chemii gospodarczej (a co dopiero w kosmetykach), a do tego nakrapla się go np. bezpośrednio na soczewkę, z pominięciem rogówki. Nie odzwierciedla to więc warunków rzeczywistych, gdzie nasza soczewka chroniona jest jeszcze rogówką. Co innego, jeśli mamy jakąś ranę lub chorobę rogówki – wtedy jesteśmy faktycznie narażeni na uszkodzenie wzroku przy CZĘSTYM wystawianiu oczu na kontakt z detergentami.

3. SLS wysusza.
Oczywiście nadal jest mowa o SLS w wersji solo. Po wystawieniu skóry przez 24 godziny (!) na stężenie ok. 1% SLS, faktycznie rośnie utrata wody z naskórka. Dzieje się to na skutek niszczenia lipidów z naskórka, co prowadzi do zmniejszenia jego szczelności i szybszego parowania wody. To oznacza, że jeśli np. pracujemy jako sprzątaczka i jesteśmy cały dzień w kontakcie z detergentami, faktycznie możemy skończyć z przesuszonymi lub piekącymi dłońmi. Wszystko dotyczy badań skóry NORMALNEJ. Skóra wrażliwa, alergiczna, może reagować już na dużo niższe stężenia. Przy czym nadal podkreślam, że w chemii gospodarczej i kosmetykach nie mamy SLS w czystej formie, ale w innym otoczeniu chemicznym, co znacznie obniża możliwość odwodnienia. Często to właśnie inne składniki są winne przesuszeniu, a nie SLS. Stąd wiele kosmetyków testuje się na zwierzętach, bo trudno jest przewidzieć działanie przygotowanego produktu.

4. SLS powoduje nieodwracalne uszkodzenia naskórka.
Badania wykazały, że SLS nie powoduje trwałych uszkodzeń skóry nawet w dużych stężeniach. O wiele bardziej trzeba uważać np. na kwas migdałowy.
Dowód? Wiecie dlaczego po umyciu zębów, jeśli zjemy coś kwaśnego, poczujemy gorycz? Właśnie z powodu SLS lub SLES. Jeśli detergent „wypłukuje” lipidy z naszej skóry, dlaczego nie mógłby tego robić również z języka? Może i robi to. SLS hamuje głównie receptory smaku słodkiego i niszczy fosfolipidy odpowiedzialne za hamowanie smaku gorzkiego. W ten sposób receptory smaku gorzkiego szaleją w najlepsze, sprawiając, że wszystko jest mniej słodkie i bardziej gorzkie. Ale przecież taki stan nie utrzymuje się długo. Nasz organizm świetnie radzi sobie z obudowaniem tego, co zniszczył SLS i podobnie jest w przypadku naszej skóry. Regeneracja po użyciu SLS przebiega w ciągu kilkudziesięciu minut lub maksymalnie kilku godzin. Z tego powodu też pasta tak dobrze działa na pryszcze – SLS przy okazji niszczenia naszej bariery ochronnej rozkłada też bakterie. 🙂

Źródło: https://www.memy.pl

Co więcej SLES nie przyczynia się do powstawania aft w jamie ustnej, jak twierdzi wiele źródeł. Jego stosowanie podczas przebiegu choroby zwiększa jednak ból i wydłuża czas leczenia. Dlatego na czas wszelkich zmian w jamie ustnej, powinno się stosować pasty bez SLS.

5. SLS nie można jeść.
SLS dodaje się do jedzenia i jest uznawane za nietoksyczne. Zmienia konsystencję jedzenia i służy do tworzenia ochronnej otoczki na owocach. Oczywiście są to ilości nieszkodliwe, ale między innymi dlatego warto myć owoce przed jedzeniem. 🙂 Dla przykładu śmiertelna dawka zwykłej soli stołowej wynosi 3 g na kg masy ciała, czyli osoba ważąca 60 kg musiałaby zjeść 180 g soli (niecałą szklankę), co jest oczywiście fizycznie niemożliwe. 🙂 Natomiast letalna dawka SLS dla szczura wynosi 1,3 mg na kilogram, czyli szczur ważący 60 kg musiałby zjeść ok. 78 mg czystego SLS, żeby umrzeć. Wydaje się niewiele, ale gdy SLS umieści się w kosmetyku, jego toksyczność znacznie maleje nawet do 5 g / kg czyli SLS staje się mniej toksyczny od soli… Musielibyśmy wypić pewnie z jedną butelkę bardzo mocnego szamponu, żeby nas zabił, ale zanim by mu się to udało, zabiłyby nas inne, bardziej trujące substancje w jego składzie lub po prostu byśmy… zwymiotowali.

6. SLS jest kancerogenny.
Kancerogenne są produkty uboczne jego syntezy lub inaczej zanieczyszczenia obecne np. w szamponach go zawierających. Mowa o 1,4-dioksanach, potencjalnie rakotwórczych. Powstają głównie podczas procesu etoksylacji detergentów takich jak np. SLES. SLS nie ulega etoksylacji, ale nie oznacza to, że 1,4-dioksany nie mogą go zanieczyścić, bo w fabrykach często te dwie substancje są produkowane równolegle. W końcu nic w chemii nie jest proste.
Badania wykazują, że 1,4-dioksany znajdują się zarówno w kosmetykach zawierających SLES jak i SLS, choć – jak oczekiwano – w tych pierwszych znacznie częściej i w większych ilościach. Co ciekawe jednak, uznawany za łagodny detergent Sodium Coco Sulfate, brzmiący tak naturalnie i bezpiecznie, niestety również może być zanieczyszczony w podobnym stopniu dioksanami.
Niektóre świadome koncerny na szczęście dbają o wysoki stopień oczyszczenia SLS/SLES, ale niestety nie ma obowiązku umieszczania takiej informacji na opakowaniu.

7. SLS przenika do krwioobiegu i kumuluje się w organizmie.
SLS przenika do krwi w bardzo niewielkich ilościach, jeśli jest nakładany na naskórek bezpośrednio w dużych stężeniach. Jednak nie zbiera się w tkankach, narządach itd. Wręcz przeciwnie! Jest szybko metabolizowany i wydalany wraz z moczem, wydychanym powietrzem i potem. Można więc spać spokojnie po połknięciu pasty. ;D Nie znalazłam informacji na temat metabolizmu SLES, ale najprawdopodobniej proces przebiega tak samo.

8. SLS powoduje powoduje wypadanie włosów
Faktycznie są takie badanie, które szczególnie dotyczą stężeń 1-5%. Włosy wypadały… królikom. Jakie to ma odniesienie do człowieka? Nie mam pojęcia. Pojęcia nie ma też Cosmetic Ingredient Review, który dokładnie tak samo skomentowało owe badania i zaznacza, że dotyczy to tylko czystych roztworów SLS i można zmniejszyć lub całkowicie usunąć takie ryzyko poprzez odpowiedni dobór dodatków, np. innego detergentu Cocamidopropylbetaine.

9. SLS zanieczyszcza środowisko.
SLS jest rozkładane szybko nie tylko w naszym organizmie, ale też i w wodzie. Zajmują się tym zarówno bakterie tlenowe jak i beztlenowe. Nie mniej jednak, znajdziemy w zbiornikach wodnych jego śladowe ilości, ale nie są szkodliwe ani dla ryb, ani tym bardziej dla ludzi. Bardziej szkodliwy pod względem zanieczyszczenia jest ewentualnie SLES. Podczas gdy SLS jest biodgeradowalny w 100%, SLES tylko w 76%.

10. SLS zabija.
SLS nie zabija. SLS ratuje życie. Detergenty o wysokim stopniu oczyszczenia są tak bezpieczne, że… są stosowane do transportu WE KRWI substancji leczących raka. Jeśli coś może krążyć we krwi, tym bardziej możemy to jeść i nakładać na skórę lub włosy. Warunki są dwa i to do nich sprowadza się cały ten artykuł:

1) Co za dużo to niezdrowo.
2) Szkodliwość SLS/SLES zależy tylko od producenta.

Spójrzmy prawdzie w oczy…

Ad. 1.
W nadmiarze to i sok z cytryny może wyrządzić krzywdę. Naukowcy sprawdzają w swoich badaniach naprawdę ekstremalne warunki: wysokie stężenia, temperatury i długi czas ekspozycji organizmu na detergenty. Większość substancji chemicznych zawartych w kosmetykach wykazałoby negatywny wpływ na nasze zdrowie w takich warunkach. Trzeba być świadomym, że wszelkie alerty o zagrożeniu płynącym ze strony SLS i SLES wynikają z niewłaściwej interpretacji wniosków przeczytanych w artykułach. Opublikowane do wiadomości publicznej wyniki nie są efektem badań gotowych kosmetyków, ale przygotowanych w laboratorium chemicznych próbek, które nijak się mają do tego, z czym mamy do czynienia na co dzień w szamponach, żelach i chemii gospodarczej.

Ad. 2.
Będę to powtarzać do znudzenia, ale możecie mieć dwa szampony z tym samym stężeniem SLS i jeden będzie podrażniał, a drugi nie. Wszystko zależy bowiem od innych składników, które są w szamponie. Czy łagodzą, czy wzmacniają destrukcyjne działanie SLS, czy alergizują, czy wchodzą z nim w jakieś reakcje, a może zmieniają właściwości fizyczne itd. Dlatego trzeba sprawdzać wszystko na własnej skórze, bo nie przewidzimy, czy w danym kosmetyku – nawet nie zawierającym SLS tylko delikatniejszy detergent – nie ma czegoś, co nas uczuli, wysuszy włosy, zapcha albo podrażni.

Większość tych badań dotyczy SLS, natomiast SLES daje jeszcze łagodniejsze objawy, więc powinniśmy czuć się względnie bezpieczni. Część badań była wykonywana także w przypadku SLES i przebieg oraz wnioski były takie same lub podobne, więc je pominęłam.

Podsumowując…
Naukowcy lubią naciągać fakty i dopasowywać nie wnioski do badań, ale badania do wniosków, które sobie na początku zakładają. Faktem jest, że SLS i SLES – podobnie z resztą jak wiele innych składników obecnych w kosmetykach – są detergentami, których można na wszelki wypadek unikać. Choć na pewno nie są tak niebezpieczne, jak pokazują nam media. Z badań wynika, że KAŻDY detergent ostatecznie podrażnia tak samo – wszystko zależy tylko od jego stężenia. Mamy na to dowody w życiu codziennym, bo przecież nawet delikatny szampon ziołowy może uczulić lub podrażnić. Każdy z nas ma po prostu inne preferencje. Wniosek końcowy jest więc niezaspakajający: niczego w życiu nie da się przewidzieć na podstawie składu. Możemy jednak spać spokojnie, bo żadne z ukazanych badań nie przekonały ludzi odpowiedzialnych za tworzenie listy szkodliwych substancji do wpisania na nią SLS lub SLES. 🙂

BONUS 1:
Im wyższa temperatura tym bardziej SLS przenika przez skórę. W im cieplejszej więc myjesz się wodzie, tym bardziej umożliwiasz SLS uszkodzenie jej. Choć i tak większość cząsteczek zostaje na zewnątrz, więc te ilości, które wnikną są uznawane za nieszkodliwe. Na wszelki wypadek jednak lepiej nałożyć pianę lub używać pianek do mycia ciała. Używanie żelu nierozcieńczonego bezpośrednio na skórę zwiększa faktycznie uszkodzenia i przenikanie do krwi.

BONUS 2:
Czy SLS/SLES mogą powodować trądzik? Powiem szczerze, że nie rozgrzeszam ich z tego, ponieważ nie znalazłam żadnych badań na dowód, że są w tej kwestii niewinni. Nie znalazłam też żadnych konkretnych potwierdzających tę tezę… Jedyne, co powodują w kwestii trądziku, to właśnie podrażnianie i uszkodzenia naskórka, które naukowcy uważają za kluczowe w przypadku występowania objawów na wrażliwej, trądzikowej skórze: pryszczy, wągrów, podrażnień, czerwonych plam itp.

BONUS 3:
Wiemy już, że wiele z tych złych cech SLS/SLES to plotki. Ale jednak detergent anionowy, to nadal detergent silny. Jakie składniki naturalne łagodzą jego działanie i przyspieszają regenerację naskórka?

Nagietek lekarski, aloes, pomidor, plewikwiat, cebula, brzoskwinia, tymianek, aloes, portulaka pospolita, chitraka, przepękla ogórkowata, dziwaczek jalapa, rumianek, mango, figa, eukaliptus, marchewka, szafran, zielona herbata i rozmaryn.

Wiele z tych nazw widzicie pewnie pierwszy raz, ale podpowiem, że można je znaleźć w wielu indyjskich/ajurwedyjskich preparatach. 🙂