Co kupiłam na promocjach w Rossmannie? Było warto?

0
962
Rate this post

Hej, Misie! Jesteście już po promocjach czy dalej bijecie się z myślami? Gratuluję tym, którzy wytrwali i nie ulegli pokusie zajrzenia do Rossmanna czy innej drogerii, która oferowała kuszące promocje. Sama miałam nie kupować nic lub niewiele, ale jak zwykle wyszło inaczej… Zajrzyjcie i sprawdźcie, czy jestem zadowolona z tych produktów.

Na promocji kupiłam korektor pod oczy Argan Oil od Eveline, który ma kryć i rozświetlać. Jego krycie jest podobne do Wibo Deluxe, ale niestety kolor jest ciemniejszy i bardzo żółty. Kupiłam wersję light. Oddałam go mamie i jest z niego bardzo zadowolona. Nie podrażnia oczu. Nie nawilża tak dobrze jak Wibo.

Z podkładów wybrałam tylko jeden: Astor Perfect Stay 24 h. Dlaczego akurat ten? Ponieważ jako jedyny z testowanych nie podkreślał porów. Miał też ładne kolory. Niestety już przy pierwszym użyciu mnie zapchał – jak każdy drogeryjny podkład, dlatego daję sobie spokój z podkładami (pomijając Revlona, który już idzie do mnie z Ezebry…). Do duetu dobrałam puder z tej samej serii. Powiem Wam, że jakościowo jest bardzo podobny do pudru Rimmel Lasting Finish, ale Astor trochę lepiej utrzymuje mat. Oba wyglądają w miarę naturalnie na twarzy, wygładzają ją i nie wchodzą w pory ani w zmarszczki. Nie przesuszają póki co skóry. Nadal testuję ich zdolności do zapychania, ale mnie chyba każdy z nich doprowadzi do rozpaczy… Jestem więc ciężkim przypadkiem, któremu kłaniają się podkłady mineralne i ewentualnie kremy BB azjatyckie.

[Pin on Pinterest]

[Pin on Pinterest]

Z „bajerów” do twarzy wybrałam rozświetlacz Shiny Touch od Lirene. Jest chłodny, drobno zmielony, jedwabisty, gładko się nakłada. Ponieważ jest on w formie różnokolorowej mozaiki, możecie uzyskać bardziej ciepły odcień, ale będzie on nadal chłodny. Dla mnie jest lepszy niż słynne Wibo i Lovely, bo daje ładniejszy efekt tafli z mniejszymi drobinkami. Wydaje mi się jednak, że mógłby być nieco trwalszy.

[Pin on Pinterest]

[Pin on Pinterest]

Kupiłam też dwa przepiękne róże. Jeden to Oh Oh! od Lovely, który polecała Benia na kanale Renatki Barańskiej. To kopia słynnego różu Orgasm od NARS. Jest to róż holograficzny – niby jest różowy, nieco ceglany z niewielkimi drobinkami, ale kiedy obraca się nim pod światłem, zmienia kolory i autentycznie jest nieco holograficzny. Cudo! A jaką tworzy taflę na twarzy, wow… 🙂 Podobny efekt daje róż z zestawu Secret Duo Color. Wykończenie jest niemal identyczne, tylko kolor bardziej różowy. Secret Duo Color da podobny efekt do słynnych Bourjois, nawet podobnie jak one jest wypiekany. Tyle że Bourjois się o wiele, wiele gorzej nakłada i szybciej znika z twarzy oraz posiada bardziej widoczne drobinki. Pigmentacja zarówno Oh Oh! jak i Secret Duo Color jest doskonała, idealnie się je nakłada. Opakowania są dobrej jakości, choć z Oh Oh! trzeba się namęczyć, żeby go odkręcić.

[Pin on Pinterest]

[Pin on Pinterest]

[Pin on Pinterest]

[Pin on Pinterest]

[Pin on Pinterest]

Jeśli chodzi o bronzery, kupiłam dwa z Wibo. Jeden własnie z zestawu Secret Duo Color i powiem Wam, że u mnie chyba przebił Kobo. Jest cieplejszy i ciemniejszy, ale jest tez wypiekany, co sprawia, że ma słabszą pigmentację. Słabszą to nie znaczy słabą, bo dla mnie jest IDEALNA. Cudownie się rozciera i utrzymuje calusieńki dzień na swoim miejscu. Daje matowe wykończenie – drobinki, które tam widać pochodzą od różu. Drugi bronzer Baked Mix jest mocno rozświetlający i póki co jeszcze go nie użyłam. Będę go stosować jako róż lub rozświetlacz, kiedy się opalę.

[Pin on Pinterest]

[Pin on Pinterest]

Dalej, wybrałam pięć produktów do oczu. Pierwszym jest tusz 2000 Calories od Max Factor podkręcający. To moje ukochane tusze. Ten idealnie rozdziela rzęsy, wydłuża je, odpowiednio pogrubia i autentycznie podkręca i to na cały dzień. Nie kruszy się, nie osypuje, nie odbija na górnej powiece. Ideał. 🙂

W przypadku cieni zdecydowałam się na Miss Sporty. Jedno opakowanie poczwórnych cieni kosztowało ok. 5 zł, więc nie mogłam ich nie kupić. Poza tym wszystko już było wykupione, a one na mnie czekały… 😀 Wszystkie są mocno świecące, mają sporo drobinek, ale nie dają tandetnego, dyskotekowego wykończenia. Pigmentacja jest średnia, ale jak na cienie za 5 zł oceniłabym ją na 4. Z bazą jest jednak idealna, szczególnie w przypadku ciemnych kolorów. Mam dwie wersje: z odcieniami różowymi i brązowymi. Zdziwiła mnie ich jakość podczas nakładania: bardzo dobrze się blendują i w ogóle nie osypują. Na korektorze (nie bazie!) utrzymują się ok. 8 godzin bez ważenia na tłustych powiekach. Super, co? 🙂

[Pin on Pinterest]

Drugim hitem jest dla mnie cień w kredce od Astor, Perfect Stay. Już żałuję, że kupiłam tylko jedno opakowanie! Jest bardzo wydajny, mocno kremowy, świetnie napigmentowany (przynajmniej mój kolor 120), a na korektorze utrzymuje się cały dzień (ponad 12 godzin!) bez ważenia, ścierania i czegokolwiek. Poważnie. Nakładam go w ciągu kilku sekund bez brudzenia pędzelka i rozcieram granice palcem. Jedyny minus to pieczenie skóry powieki (nie samego oka) po nałożeniu, ale to trwa ok. 3 min i przechodzi. Oczy mi nie łzawią, nie pieką, nie swędzą. Uwaga: u mnie nie nadawał się jako baza pod cienie Miss Sporty! Nagle powieka robiła się bardzo sucha i pomarszczona, wyglądała nieestetycznie. Mimo to, kocham go. 🙂

[Pin on Pinterest]

Gdzieś po drodze wpadł mi jeszcze kajal brązowy z Rimmel, Soft Kohl. Jest faktycznie miękki, ale nie nadmiernie. Utrzymuje się całkiem, całkiem. Nie podrażnia oczu. Fajnie nadaje się do smokey eyes bez użycia cieni.

[Pin on Pinterest]

Na koniec zdjęcie tego, co upolowałam na promocji „dla ust”. Niebawem wrzucę większego posta z nowymi pomadkami i tam pokażę Wam swatche. Bądźcie cierpliwi. 😀

[Pin on Pinterest]

Odpowiadając na pytanie posta: było warto. Wydałam połowę tego, co wydałabym normalnie (eureka! :D). Znalazłam nawet kilka perełek do oczu, ust i policzków. Wiem, że wiele z Was odpuściło sobie promocje. A może jednak uległyście? Chwalcie się, co polecicie, a co odradzacie! 🙂