OMIA Laboratoires – czyli jak tworzyć kosmetyki bez testów na zwierzętach i robić to dobrze?

0
1053
Rate this post

Dzień dobry Misie! Piszę tego posta, wdychając głęboko prawdziwe wiosenne powietrze. Ciepłe i otulające jak olejek, na którego recenzję Was teraz zapraszam. To olejek arganowy do ciała włoskiej marki OMIA Laboratoires. Marki, która nie testuje swoich produktów na zwierzętach i proponuje ekologiczne kosmetyki nie tylko do ciała, ale też włosów i twarzy. Ten olejek widzieliście w ostatnim poście z ulubieńcami, więc ostateczny werdykt już znacie. Po szczegóły zajrzyjcie dalej… 🙂

W ramach współpracy z włoską marką OMIA Laboratoires dostałam do przetestowania trzy produkty. Jednym z nich jest właśnie ten olejek do ciała. Jego recenzja idzie na pierwszy ogień, bo był najlepszym produktem z całej trójki. Zapraszam Was również konto marki na Facebooku. Niebawem ruszy również sklep internetowy i już wiem, że zaopatrzę się w jakieś kosmetyki do twarzy tej marki.

Naprawdę te produkty są eko/bio?
Propozycje współprac otrzymuję różne. Przyjmuję te, za którymi stoi coś więcej niż sam produkt. Zawsze zanim zdecyduję się na przyjęcie produktów do testowania, sprawdzam filozofię marki. Co więc sprawiło, że zdecydowałam się na współpracę z OMIA Laboratoires:

Marka nie testuje na zwierzętach.
Żaden ze składników w ich kosmetykach nie jest pochodzenia zwierzęcego.
Produkty nie zawierają parabenów, SLS i SLESów, sztucznych barwników, silikonów, olejów mineralnych, glikolu propylenowego.
Opakowania pochodzą z recyklingu.
Marka stosuje certyfikowane metody w zakresie zarządzania jakością.
Metody przetwarzania surowców użytych w produkcji kosmetyków są proste i zgodne z normami, jakie wyznaczają organizacje działające na rzecz ochrony środowiska. Proste = mniejsze straty substancji odżywczych.
Zwykle producenci chwalą się, że ich produkty są ekologiczne, a nie ma na opakowaniu żadnych informacji o certyfikatach, jakie posiada. Tu sprawa jest doprowadzona do końca. Profesjonalne podejście, które trzeba szanować:

Olejek posiada certyfikat ICEA Eco Bio numer 255 BC 019.
Olejek został przetestowany na obecność niklu, kobaltu i chromu – nie zawiera ich. To jest bardzo ważne! Często kosmetyki także do twarzy czy włosów zawierają śladowe ilości tych pierwiastków i właśnie dlatego uczulają. Bardzo rzadko spotykam takie oznaczenie, więc jestem zachwycona taką informacją. <3
Olejek nie jest testowany na zwierzętach. Jego produkcja jest kontrolowana przez instytut ICEA (Instytut Certyfikacji Etyki Środowiska). Posiada certyfikat nr. 040 dla międzynarodowego stowarzyszenia LAV (Anti Vivisection League).

Widzicie? Mnóstwo tych informacji, ale większość firm ich nie podaje, ponieważ nie ma czym się pochwalić. Przejdźmy więc do konkretów na temat olejku arganowego.

Opakowanie
Opakowanie jest tragiczne. Nie jest to na szczęście cechą rozpoznawalną tej marki, bo pozostałe produkty mają wręcz doskonale przemyślane opakowania. Ta butelka posiada korek z cienkiego plastiku, który ułamał mi się już przy drugim użyciu. Poza tym podczas wylewania na dłoń, aplikuje mi się za dużo produktu przez zbyt dużą dziurkę, a potem wszystko rozlewa się na zewnątrz butelki i obkleja ją. Coś w stylu oliwek dla dzieci, które potem są obrzydliwe brudne od oliwki i przyczepionego do niej kurzu. Na szczęście ten olejek nie jest lepki. Szczęście w nieszczęściu.

[Pin on Pinterest]

Dodatkowo strasznie zdenerwował mnie fakt, że dystrybutor zakleił naklejką w języku polski cały skład. Skład powinien być w takim przypadku przepisany na naklejkę.

Plusem opakowania jest jego podleganie recyklingowi. Ponad to butelka jest zalakowana, więc mamy pewność, że produkt jest świeży.

Konsystencja i zapach
Konsystencja jest olejkowa, ale dość wodnista. W kontakcie z ciałem jednak czuć bez żadnych wątpliwości, że to jest olejek. Konsystencja mimo że rzadka, jest jednocześnie bardzo bogata.

Od zapachu zaczynają się schody. Schody dla mnie, bo produkt jest tak nietypowy pod tym względem, że bardzo ciężko jest mi go od tej pory opisywać. Zapach jest niespotykany i charakterystyczny. Wydaje mi się, że znajdą się osoby, które stwierdzą, że olejek śmierdzi, ale dla mnie zapach jest przecudowny. Czuję tu słodycz charakterystyczną dla kosmetyków z olejkiem arganowym. Lekko orzechową i otulającą. Zmieszana jest z mydlaną świeżością babcinego mydła i równie babcinych, ale bardzo eleganckich, perfum kwiatowych. Wszystko to przyprawione dla równowagi szczyptą cytrusów. Mistrzostwo! Gdyby ktoś zawiązał mi oczy, dał do powąchania ten olejek i kazał podać cenę tego produktu, powiedziałabym, że to kosmetyk luksusowy.

Zapach w skali intensywności od 1 do 10 otrzymuje ode mnie 7. Jest przy tym bliskoskórny i raczej nie może męczyć ani powodować migren. Zapach jest jednocześnie bardzo trwały – przesiąka piżamę i pachnie ona nim wiele dni.

Cena i dostępność
Kosmetyki tej firmy znajdziecie w Drogeriach Natura. Poza tym znalazłam ten olejek w sklepach internetowych z naturalnymi kosmetykami i tam kosztuje on ok. 40 zł / 100 ml. Porównując cenę pospolitego olejku drogeryjnego, który kosztuje ok. 20 zł / 200 ml, ten wypada drogo, bo kosztowałby nas ok. 80 zł / 200 ml. Cena wysoka, ale trzeba mieć świadomość tego, że za wysoką jakość trzeba płacić wysoką cenę. Tak jak pisałam wyżej, niedługo ruszy własny sklep internetowy OMIA Laboratoires. Dam Wam znać, kiedy się to stanie. 🙂

Skład

[Pin on Pinterest]

Od producenta

„Olej arganowy łatwo się wchłania i nie pozostawia tłustych śladów. Jest jednym z najważniejszych olejów wykorzystywanych do odmładzania skóry. Zawiera dużą dawkę witaminy E, jest idealny do masażów oraz po kąpieli lub prysznicu – do odżywienia skóry. Olej arganowy jest więc doskonałym uzupełnieniem pielęgnacji oraz gwarantuje dobrą kondycję skóry. Olej arganowy jest ponadto bogaty w kwas linolowy i witaminę A, cennych sprzymierzeńców w walce ze starzeniem się skóry. Chroni skórę przed szkodliwym działaniem czynników zewnętrznych neutralizując wolne rodniki.

Ten preparat jest idealny, aby zapewnić skórze większą elastyczność i miękkość oraz aby chronić ją przed szkodliwym działaniem czynników zewnętrznych. Jest polecany w celu rozluźnienia skurczów mięśniowych, odżywienia skór bardzo suchych i ze skłonnością do podrażnień.”

Działanie
Tu znów mam problem z opisaniem działania tego olejku. Do tej pory stosowałam mnóstwo różnych olejków o zróżnicowanych konsystencjach i działaniu. Jedne był zbyt wodniste i mało odżywcze, inne z kolei tłuste i klejące, a żaden z nich tak naprawdę nie łagodził napięcia mojej suchej skóry. Generalnie nie lubię smarować ciała olejkiem, bo czuję się obklejona, dlatego z tym olejkiem nie wiązałam zbyt wielu nadziei. Okazał się być jednak strzałem w dziesiątkę dla mojej wrażliwej skóry.

[Pin on Pinterest]

Zacznę od tego, że ten olejek bardzo szybko się wchłania. Jednocześnie pozwala na użycie niewielkiej ilości do pokrycia ciała i długi masaż. Jest do tego stworzony również ze względu na idealną konsystencję i niemal natychmiastowy – co bardzo mnie zaskoczyło – wzrost temperatury. Przyjemnie i odczuwalnie rozgrzewa ciało, co będzie niewątpliwie idealne zimą lub po stresującym dniu. Od razu po wsmarowaniu można założyć ubrania. Faktycznie nie tłuści nawet jasnych i cienkich ubrań. Skóra się po nim nie klei, choć olejek zostawia delikatną, jedwabistą warstwę. Coś na wzór jakiegoś lekkiego, ale treściwego masła do ciała. Zaskakujące i niespotykane. Po godzinie skóra jest bajecznie miękka, gładka i sprężysta.

Już po jednym użyciu znika napięcie skóry. Mam z tym od zawsze problem i tylko mocno nawilżające produkty sobie z tym radzą – nigdy olejki. A tu taka niespodzianka. Stan odżywienia skóry oceniam zawsze po wyglądzie skóry na łydkach. Jeśli widzę nierówną, „puzzlowatą” strukturę, już wiem, że produkt się nie sprawdza. W tym przypadku jednak skóra jest gładka nie tylko w dotyku, ale także wygląda na gładszą.

Ponad to olejek naprawdę dodaje blasku skórze, ale tylko na początku. Myślałam, że ma jakieś drobinki, ale po czasie się wchłania i skóra nie wygląda już na posmarowaną olejkiem.

Obawiałam się podrażnienia, bo moja skóra ciężko znosi naturalne kosmetyki. Tymczasem produkt naprawdę nie podrażnia, nie powoduje wysypek ani swędzenia. Łagodzi nawet podrażnienia po goleniu. Dla mnie i mojej bardzo wrażliwej i alergicznej skóry bomba! 🙂

Sprawdziłam, że poza smarowaniem ciała, olejek przydaje się także do olejowania włosów, twarzy, skórek wokół paznokci, dłoni, stóp, a nawet do demakijażu. Fajnie sprawdza się też podczas odżywczego manicure, kiedy wcierany jest polerką w płytkę paznokcia.

Porównanie z balsamem
Dla ciekawych: mam też próbkę balsamu z tej samej serii i posiada identyczne właściwości wygładzające oraz zmiękczające. Wchłania się jednak dłużej niż olejek, trochę się na początku klei i nie nadaje się po goleniu, bo raczej nie łagodzi podrażnień. Z serii arganowej wolę więc w olejek i na pewno będę do niego wracać.

[Pin on Pinterest]
Ja i mój piesek dziękujemy marce OMIA Laboratoires za dobre serce i miłość do zwierząt. 🙂

Znacie markę OMIA Laboratoires? Przywiązujecie wagę do filozofii marek? Interesuje Was, czy kosmetyk, którego używacie jest testowany na zwierzętach lub naprawdę jest ekologiczny? 🙂