Szampony John Frieda dla brunetek i blondynek

0
1555
Rate this post

Farbowanie włosów bywa męczące, ale jeśli już raz zdecydujesz się na zmianę koloru, ciężko jest później odpuścić sobie sięganie po kolejne farby albo zrezygnować z maskowania odrostów. Poza tym farby w drogeriach czy wizyty u fryzjerów nie należą do najtańszych, dlatego chcemy dbać o kolor, aby zachować go jak najdłużej. Nie ominęła taka próba mnie ani mojej mamy. Obie zdecydowałyśmy się zaufać szamponom marki John Frieda. Zapowiem ich recenzje w trzech słowach: lekko nie było…

Jakiś czas temu zaopatrzyłyśmy się z mamą w szampony John Frieda. Zachciało nam się czegoś bardziej profesjonalnego, obiecującego spektakularne efekty. Jako że ja jestem blondynką, a mama brunetką, dobrałyśmy szampony z odpowiednich linii:

Brilliant Brunette, Colour Protecting Moisturising Shampoo

„Ultra wzmacniająca formuła szamponu przywraca nawilżenie i rewitalizuje matowe, łamliwe, suche włosy, zapewniając jedwabistość i wyjątkowy blask.”

Sheer Blonde, HI-IMPACT, Vibrancy Restoring Shampoo

„Przywraca nowe życie włosom poddanym częstym zabiegom stylizacyjnym i koloryzacji. Odświeża kolor, wzmacnia włosy, nawilża i nadaje zdrowy wygląd „zmęczonym” włosom.”

Opakowanie, zapach i konsystencja

Nie lubię tych opakowań. Wyginają się okropnie po pierwszych kilku użyciach, co widać na zdjęciach. Poza tym ciężko się je otwiera (dwa razy połamałam przy nich paznokcia). Oba szampony zawiodły mnie też zapachami. Są niezbyt intensywne, niecharakterystyczne i banalne. Ot, takie fryzjerskie zapachy. Konsystencję z kolei posiadają perłową i niewyróżniającą się na tle tradycyjnych szamponów.

Skład
Dla brązu:

Aqua, Sodium Laureth Sulfate, Sodium Lauryl Sulfate, Glycol Distearate, Dimethicone, Cocamidopropyl Betaine, Cetyl Alcohol, Betaine, Cocamide Mea, Glyceryl Oleate, Parfum, Guar Hydroxypropyltrimonium Chloride, Benzyl Alcohol, Caramel, Disodium EDTA, Malic Acid, Laureth-4, Laureth-23, Sodium Chloride, Glycine, Sodium Xylenesulfonate, Sodium Hydroxide, Methylchloroisothiazolinone, Theobroma Cacao Seed Butter, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Pearl Powder, Methylisothiazolinone, Lecithin, Alcohol, Retinyl Palmitate, Tocopheryl, Acetate, Magnesium Ascorbyl Phosphate, Butylphenyl Methylpropional, Hydroxyisohexyl 3-cyclohexene Carboxaldehyde, Coumarin.

Dla blondu:

Aqua, Sodium Laureth Sulfate, Glycerin, Cocamidopropyl Betaine, Coco-Glucoside, Glycol Distearate, Cetyl Alcohol, Sodium Lauryl Sulfate, Parfum, Lauric Acid, Ppg-9, Polyquaternium-10, Salicylic Acid, Sodiumbenzoate, Dimethicone, Benzyl Alcohol, Hydroxycetyl Hydroxyethyl Dimonium Chloride, Sodium Hydroxide, Disodium Edta, Sodium Chloride, Malic Acid, Glycine, Peg-12 Dimethicone, Oryza Sativa, Hydrolyzed Milk Protein, Stearoxypropyl Dimethylamine, C14-28 Isoalkyl Acid, Laureth-23, Laureth-4, C14-28 Alkyl Acid, Silk Amino Acids, Stearyl Alcohol

Cena i dostępność

Szampony można kupić m.in, w Rossmannie za 34,99 zł / 250 ml. Absolutnie nie uważam, żeby były warte tej ceny. Uzasadnienie znajdziecie poniżej.

Wrażliwa skóra głowy daje Jankowi kosza

Najważniejszy czynnik, który dyskwalifikuje oba produkty w mojej pielęgnacji to podrażnienie skalpu. Oczywiście nie powinnam się dziwić, bo czego ja się spodziewałam, widząc takie składy. Otóż używam różnych chemicznych szamponów np. Dove, które dla mojego skalpu są delikatne. W przypadku Johna Frieda swoje nadzieje pokładałam w kwasie salicylowym i jabłkowym, które wyobraziłam sobie jako odpowiednie równoważniki dla ciężkich składników. Jednak podczas używania tych szamponów zarówno u mnie jak i u mojej mamy pojawiło się swędzenie skóry głowy, nadmierne przetłuszczanie i krostki. Niestety nie polecam więc tych szamponów dla osób, które borykają się z problemami ze skalpem albo łupieżem.

Regeneracja? Chyba tylko dla zdrowych włosów

Szorstkość, ociężałość i brak blasku. Czy tego oczekuje się od szamponu półprofesjonalnego? Zadowoliłabym się, gdyby dawał efekt „wow” chociaż po jednym, dwóch użyciach, wtedy mogłabym go używać od czasu do czasu na większe wyjścia. Niestety każde umycie włosów zarówno jednym jak i drugim szamponem kończy się podobnie. Włosy ciężko się rozczesują, znacznie utrudniając pracę odżywkom, które nakładam już po umyciu. Po ponad miesiącu regularnego używania szampony dla włosów blond moje włosy stały się tak zniszczone i sianowate, jak jeszcze świat nie widział. Próbowałam je uratować przefarbowaniem na brąz. Zmiana koloru i nawiązanie znajomości z wersją szampony dla brunetek nie wyszły mi na dobre. Siano jak było, tak zostało, zapewniając mi niezapomniane wrażenia w towarzystwie posklejanych w strąki pasm, czasem wręcz lepkich w dotyku. Lepszy efekt dają wcześniej wspomniane szampony Dove za 10 zł, więc po co przepłacać?

„Niebem się wlecze wyblakłe słońce…”

„… więc chodź, pomaluj mój świat […]” – chciałoby się zaśpiewać. Uratowałoby te dwa produkty wywiązanie się z chyba najważniejszego obowiązku, do którego właściwie zostały stworzone. Wpływ na poprawę koloru. Mają zapobiegać wypłukiwaniu się koloru i jednocześnie pogłębiać go, sprawiać, że zachwyca blaskiem. Tu niestety znów nie zauważyłyśmy nic takiego. Ani blond nie był bardziej świetlisty, ani brąz głęboki. Efekt byłby może lepszy, gdybyśmy używały dodatkowo odżywek z tych samych serii, ale wydaje mi się, że mimo wszystko lepiej zabezpieczycie swój kolor przed wypłukiwaniem łagodnymi odżywkami myjącymi lub olejowaniem na noc.

Odżywka myjąca do włosów farbowanych L’Oreal

Odżywka myjąca dla włosów suchych i zniszczonych Bielenda

Najlepszy olej do olejowania włosów

Podsumowując…

Bardzo pesymistyczna była ta recenzja, ale dawno już nie miałam tak złych szamponów. Wiele osób je chwali, ja jednak przed nimi przestrzegam. Nie są bezpieczne ani dla skóry głowy, ani dla włosów. Miesiąc przygody z szamponem HI-IMPACT zafundował mi zmianę koloru z blondu na brąz. Dzięki, John!

Macie doświadczenie z marką John Frieda? Jakie są Wasze ulubione szampony?