Hity i kity tygodnia – maj

0
1705
Rate this post

Dzień dobry Kochani! Mijały tygodnie, a ja jakoś tak rozminęłam się z wrzucaniem hitów i kitów tygodnia. Trzeba więc co nieco nadrobić. Mam dla Was kilka prawdziwych perełek do włosów, twarzy i ciała, a także coś z kolorówki. Polecę Wam świetny produkt do demakijażu i cudowną odżywkę myjącą. Zniechęcę do popularnego mydła i rozczaruję piękną czerwienią.

1. Włosy

HIT: Keratynowa odżywka myjąca, nawilżająca, Artisti_Professional, Bielenda
Wiele z Was było zdziwionych, że Bielenda posiada serię kosmetyków do włosów. Ja również byłam i pewnie przeszłabym obok nich obojętnie, gdyby nie dwa magiczne słowa „odżywka myjąca”. Niestety nie mam jej u siebie, bo została w Polsce u mamy. Będę musiała zaopatrzyć się we własne opakowanie, bo to obowiązkowa pozycja dla każdej włosomaniaczki. Mam wrażenie, że Bielenda słucha swoich klientów najlepiej z obecnych na rynku marek i wychodzi wciąż naprzeciw oczekiwaniom wiecznie nie do końca zadowolonych kobiet. 🙂 Ta odżywka to prawdziwy cud. Zerknęłam przed zakupem na skład i pomyślałam: „Oho, szykuje się niezłe przetłuszczanko!”. Nic z tych rzeczy. Skład odżywki jest bogaty, rzeczywiście odżywczy i bardzo kuszący. Nie mniej niż zapach – bardzo intensywny, perfumowany, dość ciężki i utrzymujący się długo na włosach. Uwielbiam go! A działanie? Podczas spłukiwania miałam bardzo śliskie włosy. Nie mogłam wypłukać produktu do końca i byłam przekonana, że będę miała na głowie posklejane strąki. Nic bardziej mylnego. Odżywka nie przeciąża włosów, nie powoduje ani trochę uczucia obklejenia czy niedomytych włosów. Choć wiadomo, że włosy nie są tak długo świeże jak po umyciu szamponem. Włosy są bardzo miękkie, mięsiste i przy tym sypkie. Możecie też zapomnieć o jakichkolwiek kołtunach. A do tego genialna cena (niecałe 14 zł!). Po prostu cud! Koniecznie wypróbujcie – nawet jeśli Wasze włosy jakimś cudem obciąży, możecie ją użyć po prostu jak zwykłą odżywkę i nic się nie zmarnuje. 🙂

W ofercie jest jeszcze jedna odżywka myjąca dla włosów farbowanych o bardziej proteinowym niż olejkowym (jak w tym przypadku) składzie.

KIT: Maska do włosów Extraordinary Oil, L’Oreal Paris
No nie polubię się z tą serią, nad czym ubolewam, bo zapach tej linii jest boski. Słodki, orientalny, z kwiatową nutą świeżości dla równowagi. Niestety zarówno odżywka jak i maska obciążają moje włosy. Po wysuszeniu wręcz się kleją. Muszę włożyć sporo wysiłku w wypłukanie tych produktów, a i tak do tej pory udało mi się wypłukać je odpowiednio z dwa lub trzy razy. Nie widzę też żadnych efektów odżywczych czy nabłyszczających. Nawet kołtuny nie znikają jakoś spektakularnie. Na pewno nie wrócę do tej maski. Z chęcią natomiast spróbowałabym jeszcze jakichś innych produktów z tej linii, ale staram się powoli odstawiać kosmetyki firm testujących na zwierzętach.

2. Ciało

HIT: Mleczny olejek odżywczy, Algi Morskie, Bielenda
Wrzuciłabym tu olejek OMIA Laboratoires, o którym pisałam tutaj, bo to on skradł moje serce w zeszłym tygodniu, ale nie chcę Was zanudzać. 🙂 Na salony powraca więc Bielenda. Polecałam Wam już serum z tej serii, a teraz przyszedł czas na mleczny olejek. To zupełnie inny zapach niż w przypadku serum, ale równie relaksujący i słoneczny. Pachnie zieloną herbatą, landrynkami, kwiatami rozgrzanymi słońcem i kokosowym olejkiem do opalania. Autentycznie ten zapach jest dla mnie kwintesencją wakacji i odpoczynku. Tak samo pachną kremy do twarzy z serii „algowej” 40+. Jeśli chodzi o działanie, ten produkt daje praktycznie takie same efekty jak serum, choć wydaje mi się, że są mniej długotrwałe. Olejek doskonale nawilża skórę, ale z bardzo suchymi partiami może sobie nie poradzić, mimo tego że jest bardzo treściwy. Piszę „olejek”, ale to po prostu bardzo gęsty balsam. Zajeżdżam już trzecie opakowanie produktu do ciała z serii „Algi Morskie” i jestem zachwycona. Skóra jest odżywiona, miękka, gładka i sprężysta. Minusem w tym przypadku jest bardzo gęsta konsystencja – aż bolą mnie ręce przy masowaniu ciała! Jednocześnie kosmetyk jest mało wydajny. I na domiar złego pompka szybko się psuje. Życzyłabym sobie też lepszej regeneracji, choć po goleniu spokojnie koi skórę bez pieczenia i podrażnienia. Za ten zapach jednak oraz działanie jest jednym z moich ulubionych produktów do ciała.

KIT: Tym razem brak. 🙂

3. Twarz

HIT: Organiczne mleczko migdałowe do oczyszczania twarzy, Yaka, BIODAR
To jest hit do demakijażu. Nie miałam nic lepszego. Na temat tego mleczka pojawi się niebawem osobny post, dlatego szczegółów oszczędzę. Możecie je zamówić tutaj. Jest niedrogie, ale średnio wydajne. Choć jeśli użyjecie go tak, jak Wam opiszę w jego recenzji, jego wydajność wzrośnie. 🙂

KIT: Mydło Aleppo 30%
Niestety nie mam jego opakowania, a nie mam pojęcia, od jakiego producenta pochodzi. Na pewno jest to oryginalne mydło z Aleppo, które kupiłam w sklepie zielarskim. W tym poście możecie zobaczyć jego opakowanie – nie widać niestety na nim napisów. 🙁 Tak czy inaczej wiele osób mówi, że to mydło strasznie śmierdzi, co mnie bardzo dziwi. Ono po prostu pachnie szarym mydłem i papierem/tekturą. Zapach jest naturalny, lekko ziołowy i słabo intensywny. Mi wręcz się podobał. Wiem, że w przypadku tych mydeł trzeba próbować różnych stężeń olejku laurowego, ale ja sobie odpuszczam. Dlaczego? Już piszę. Często produkty do oczyszczania twarzy powodują u mnie coś w rodzaju osłabienia bariery ochronnej skóry i zwiększają jej podatność na alergie (głównie na roztocza). Objawia się to pojawianiem swędzących bąbli w ciągu dnia. I niestety po tym mydle bąble niemal tańczą kankana na mojej twarzy! :/ Bardzo mnie to dziwi, bo produkt jest przecież przeznaczony dla skóry wrażliwej i alergicznej. Myślałam, że to wina zmian pH, dlatego próbowałam tego mydła z różnymi tonikami i bez. Próbowałam na myjkę i bez. Efekt zawsze taki sam.

Dodatkowo Aleppo nie leczy u mnie zmian trądzikowych ani nie usuwa wągrów. Wydaje mi się, że poprawę w przypadku pryszczy zobaczą ci, którzy dostali pryszczy z przesuszenia (którego następstwem była nadmierna produkcja sebum).

Jedyny plus to fakt, że po tygodniu ściągnięcia i przesuszenia skóra nagle zaczyna być niewyobrażalnie nawilżona i zrównoważona. Trzeba być więc wytrwałym i cierpliwie przetrwać pierwsze dni suchot. 🙂 Jeśli ktoś ma cerę suchą lub po prostu bez skłonności do zapychania na 90% będzie z tego mydła zadowolony.

4. Kolorówka

HIT: Podkład True Match, N2, L’Oreal
Przygotowuję aktualnie post z zakupami podczas promocji w Rossmannie i powiem Wam szczerze, że niemal wszystkie produkty mogłyby trafić do hitów tygodnia. Wybrałam jednak produkt, który najbardziej na to zasługuje. Dlaczego? Ponieważ od lat szukam odpowiedniego podkładu, który nie będzie wyczuwalny na skórze, a jednocześnie będzie dobrze krył i nie podrażniał. Taki jest właśnie ten podkład. Bardzo lekki, daje matowe, pudrowe wykończenie bez płaskiego matu. W zasadzie nie trzeba go przypudrowywać, ale dla przedłużenia trwałości i nadania efektu nieskazitelnej cery – warto. Zawiera drobinki, które są niemal niewidoczne, ale to one nadają rozświetlenia skórze. True Match krycie ma średnie, więc jest idealny na co dzień. Optymalnie wyrównuje koloryt skóry i całkiem dobrze kryje nawet spore zaczerwienienia. Twarz wygląda bardzo naturalnie. Pory są lekko wygładzone. Nie wchodzi w zmarszczki, nie waży się, nie podkreśla suchych skórek. Świetnie się rozblendowuje: palcami, pędzlami i gąbkami. Ma wygodne opakowanie z pompką. Jedyny minus to trwałość – podkład nie wytrzymuje całego dnia, choć na pewno jest trwalszy niż Bourjois Healty Mix i nie brudzi ubrań czy telefonu tak jak on. Wraz z nim schodzi jednak bronzer, róż i rozświetlacz, także w tym przypadku mogłoby być lepiej. Najważniejszy plus to brak podrażnień – zwykle po kilku godzinach noszenia podkładu dostaję pryszczy. Tutaj pojawia się kaszka, ale po tygodniu noszenia. Jednak ja nie noszę podkładu codziennie, więc jakoś przeżyję zapychanie. 🙂

KIT: Pomadka w płynie Million Dollar Lips, nr 4, Wibo
Żałuję, że ten produkt zasługuje na miano kitu, bo pomadka jest naprawdę trwała – wytrzyma nawet cały dzień! Kolor jest piękny, intensywny, choć pigmentacja wcale nie taka idealna. Cena genialna. Ale niestety uczucie, jakie zostawia pomadka jest okropne. Usta są ściągnięte i klejące. Pomadka tworzy coś na wzór skorupy, wysuszając wargi. Jeśli usta nie są dobrze wypeelingowane, kawałki pomadki od wewnątrz będą się odłamywać i osiadać na zębach, a na ustach pozostaną ubytki w kolorze. Dziwnie to wygląda. Lepiej jest, jeśli nałożymy pomadki mniej, ale wtedy pigmentacja jest dla mnie niezadowalająca, więc dokładam i dokładam… Aż robią mi się zacieki w miejscach, gdzie jej dołożyłam – choć po wyschnięciu nie jest to bardzo widoczne. Tak czy siak komfort noszenia jest beznadziejny, więc nie wiem, czy będę ją często nosić.

A co skradło Twoje serce lub je złamało w ubiegłym tygodniu? 🙂