Hej Kochani! Ile pieniędzy wyrzuciliście do tej pory w błoto, kupując coś, co Wam zaszkodziło lub co najmniej zawiodło Wasze oczekiwania? Gdyby tak zrobić bilans zysków i strat, czuję, że u mnie zaświeciłby przed oczami spory minus. Przyspieszone bicie serca, skręcanie w żołądku i spocone dłonie – znacie tę ekscytację, kiedy kupujecie wymarzony kosmetyk? A potem „pfff!”. Powietrze uchodzi ze mnie, gdy wysyp pryszczy albo wypadające włosy przebijają na wskroś moją nadętą chęć posiadania popularnego kremu czy szamponu. Dzisiaj więc podsumuję, ile w ostatnim czasie wydałam na kosmetyki i gadżety, które się u mnie nie sprawdziły. Postaram się robić takie zestawienie regularnie, żeby pomóc samej sobie w ograniczeniu szału zakupów, w który wpadam, kiedy jestem w jakiejkolwiek drogerii czy butiku kosmetycznym. Zapraszam Was do zrobienia podobnego zestawienia, może i Wy na tym skorzystacie? 🙂
1. Puder rozświetlający, Meteorites, Guerlain
Niby nie wypada narzekać na prezenty, ale w końcu sama sobie zażyczyłam kiedyś Meteorytów. Przepiękne opakowanie, urocze, błyszczące kuleczki w środku i przyjemny zapach. Niestety puder naszpikowany jest błyszczącymi, widocznymi drobinkami. Zupełnie inaczej sobie go wyobrażałam. Początkowo byłam nim zachwycona, no bo to przecież Meteoryty, ale z dnia na dzień ekscytacja produktem mijała i pojawiła się rzeczywistość. Puder nie rozświetla za pomocą cudownej woalki, jak tego oczekiwałam. Nie utrzymuje się też na twarzy cały dzień, a tego nie spodziewałam się po pudrze za prawie 300 zł. Oczywiście nadal będę ich używać, bo mimo masakrycznych drobinek puder jako jeden z niewielu mnie nie zapycha i nie podrażnia, tego odmówić mu nie mogę. Meteoryty to więc kolejna nauczka na przyszłość: nie kupować tak drogich kosmetyków!
[Pin on Pinterest]
2. Maszynka do golenia Wilkinson Intuition
„Mydełko”, które jest dookoła maszynki przepięknie pachnie, nadaje fajnego poślizgu, ale nie pozostawia nawilżonej skóry. To po prostu mydło, a nie masełko czy coś natłuszczającego, przeznaczonego specjalnie do golenia. Znów jestem rozczarowana! Pod względem golenia natomiast to najgorsza maszynka, jaką kiedykolwiek miałam. Generalnie jednorazówki Wilkinsona nigdy mi nie służyły, ale używanie tej maszynki jest dla mnie prawdziwą torturą. Szarpie włoski i trzeba ją bardzo mocno docisnąć, żeby ostrza dosięgły włoski tuż przy skórze (mydełko więc po prostu przeszkadza w goleniu). To naraża mnie ciągle na rozcięcie skóry! Dawno nie miałam tak pociętych nóg. Poza tym niemal od razu czuję pieczenie i obserwuję na skórze krostki i podrażnienie. Pachy po ogoleniu tą maszynką tak mnie bolały, że nie mogłam nałożyć dezodorantu. Odradzam wrażliwym skórkom. 🙁
[Pin on Pinterest]
3. Pomadka matowa w płynie Soft Matte Lip Cream, NYX, kolor Stockholm 02
Oszalałam z radości, kiedy kilka miesięcy temu mogłam obmacać na żywo w Amsterdamie słynne matowe pomadki NYX. Kupiłam dwa kolory: brązowy nude 02 oraz pudrowy róż 06. 02 Wam kiedyś polecałam, ale zmieniam zdanie. O ile pudrowy róż jest całkiem w porządku, o tyle ten brąz nie do końca. Efekt, jaki daje i lekka konsystencja są zadowalające, ale niestety bardzo brzydko zjada się na moich ustach od wewnętrznej strony. Z tego powodu niemal jej nie używam. Poza tym jego pigmentacja jest zbyt słaba jak na produkt za niemal 40 zł. O wiele lepiej sprawdzają się u mnie pomadki Bourjois czy Bell.
[Pin on Pinterest]
4. Szampon intensywnie regenerujący, Złote Algi&Kawior, Biovax, L’Biotica
Jest to jeden z najsłabszych szamponów, jakie miałam. Nie wyznaję zasady, że szampon ma tylko oczyszczać. Moje bardzo zniszczone włosy już na poziomie mycia muszą dostać porządną dawkę odżywienia, a ten szampon im tego nie zapewnia. Oczyszcza dość dobrze, ale włosy są po nim sztywne, szorstkie, poplątane, bez blasku, nieodżywione, nienawilżone… Równie dobrze mogłabym włosy umyć jakąś Schaumą. Używałabym go mimo wszystko, ale nawet zapach ma beznadziejny. Generalnie wszystkie produkty w nowych szatach graficznych tej marki, na które trafiam, niby mają potencjał w zapachu, ale nuty zapachowe są w dziwny sposób stłumione tak, że mam wrażenie, że nie pachną w ogóle. Nie polecam. No i spójrzcie też na jakość opakowania – wygląda jakby przebiegły po nim słonie.
[Pin on Pinterest]
5. Multifazowy olejek, Namiętne nawilżenie, Zmysłowe Olejki, Bielenda
Boże mój, co za nazwa… 😀 Niesamowicie tandetna, pociągająca za sobą w dół całą moją opinię na temat tego kosmetyku. Jak kocham Bielendę, tak jednak ten produkt jest moim zdaniem ogromną klapą. Dlatego dziwię się, że tyle osób zachwyca się tym olejkiem. Może dlatego, że dostały go za darmo? Albo ja po prostu mam bardziej wymagającą skórę, o czym nie wiedziałam do tej pory.
Po pierwsze olejek jest bardzo niewygodny w użyciu. Nie potrafię obsługiwać go, trzymając butelkę w powietrzu i psikając olejek bezpośrednio na skórę, bo butelka zwyczajnie ślizga mi się w dłoniach. Stawiam go więc na półce, naciskam pompkę i aplikuję go na dłoń, a dopiero potem na ciało i w ten sposób niestety sporo olejku rozbryzguje się na boki. O wiele lepiej sprawiłaby się normalna pompka bez atomizera. Uciążliwe jest też to, że muszę go wymieszać po nasmarowaniu każdej części ciała, więc potrząsam butelką ok. 6-7 razy (!) podczas jednej aplikacji. Ostatecznie olejek daje nawilżenie tylko na kilka godzin, po czym skóra jest sucha, napięta i niezregenerowana. Jeden z najgorzej nawilżających produktów do ciała, jaki kiedykolwiek miałam. Dodatkowo producent na opakowaniu sugeruje, że to właśnie zapach będzie jednym z głównych atutów tego olejku, ale on niestety pachnie bardzo delikatnie. Preferuję intensywne zapachy, ale komuś, kto woli łagodniejsze, przypadnie on do gustu. Tu czuję głównie coś w stylu waty cukrowej, a ta nuta nigdy nie jest wyraźna. W tej bardzo delikatnej słodyczy gdzieś w tle pobrzmiewa jakiś kwiatek. Naprawdę bardzo słaba kompozycja.
[Pin on Pinterest]
6. Balsam do ciała Pure Seduction, Victoria’s Secret
Po kultowym balsamie VS spodziewałam się również czegoś więcej. Oczekiwałam lekkości z zachowaniem dobrego nawilżenia i przede wszystkim bardzo trwałego zapachu. Balsam jest przede wszystkim dziwnie lepki i ciężki, więc nieprzyjemny dla skóry, ale dzięki temu całkiem dobrze regeneruje, choć nie na długo. Zapach wzięłam w ciemno i niestety mi się nie do końca podoba, choć wiele osób w moim otoczeniu bardzo go chwali. Jest dla mnie zbyt banalny i kojarzący się z Playboy’em. Nie wiem dlaczego, ale miałam nadzieję na coś bardziej eleganckiego i wyszukanego… 😀 A to taki wiosenno-letni zwyklaczek, kojarzący się z owocową gumą balonową. 🙂 Największy jednak minus daję za trwałość zapachu, a w zasadzie jej brak. Zapach niby zostaje na ubraniach, ale z ciała ulatnia się w ciągu 2-3 godzin. Dłużej pachną niektóre drogeryjne balsamy czy olejki.
[Pin on Pinterest]
7. Rokitnikowy balsam do włosów, Objętość, puszystość i blask, Babuszka Agafia, Pervoye Reshenie
Najgorsza odżywka rosyjska do włosów, jaką kupiłam. Myślałam, że będzie podobna do odżywki i szamponu rokitnikowego Planeta Organica, bo tamte kosmetyki były cudowne. Ta niestety ma podobny tylko zapach, którego nie lubię (multiwitaminowe, drapiące w gardle landrynki). Nie robi praktycznie nic poza przyspieszonym przetłuszczaniem włosów, o co jej nie podejrzewałam, bo ma krótki skład, a przy tym jest bardzo rzadka i lejąca. Nie wygładza, nie nabłyszcza, nie dodaje objętości ani nie nawilża. Może dodaje odrobiny puszystości, ale to w końcu ziołowy produkt, a one zwykle puszą włosy. Zużywam ją teraz jako dodatek do masek z nadzieją, że wzmocni cebulki włosów.
[Pin on Pinterest]
8. Krem do rąk Cocoa Butter Formula, Palmer’s
Jego brata z masłem shea wprost ubóstwiam, ale ten kompletnie nie przypadł mi do gustu. Przede wszystkim byłam przekonana, że będzie pięknie pachniał masłem kakaowym, a kakao owszem, czuję, ale w dziwnej formie. Jakby produkt był po prostu stary – może jest? Zapach jest dziwny na tyle, że aż wstyd mi nim smarować dłonie w miejscach publicznych, dlatego trzymam go w domu. Używam rzadko, bo mimo przyjemnej, maślanej konsystencji i szybkiego wchłaniania nie odżywia moich dłoni, nie nawilża długoterminowo i nie zmiękcza ani trochę skórek. Cieszę się, że przygodę z kakaową serią zaczęłam od najtańszego produktu, bo już wiem, żeby nie inwestować w balsamy o tym zapachu.
Teraz czas na podsumowanie:
[Pin on Pinterest]
Zaliczam te bezsensowne wydatki do wydatków sierpnia i będę robiła takie podsumowanie co miesiąc. Liczę na to, że zmobilizuje mnie to do przemyślenia swoich zakupów, żeby mi potem nie było przed Wami wstyd, że tak bez sensu wydaję pieniądze. 😀
A Wy na co wydaliście niepotrzebnie pieniądze? :* Może nie wydajecie ich w ten sposób w ogóle? Jeśli tak, zdradźcie mi na to sposób. 🙂